Menu

Dzień 24

Antalya – Manavgat (98 km)

Dzień dobry bardzo. Zapowiada się fantastyczny dzień. Wracając jednak jeszcze na chwilę do wczoraj – Ahmed pokazał mi swoje zdjęcia sprzed roku. Gość około 170 cm, rok temu ważył jeszcze ponad 140kg. Kupił sobie rower, w jedną stronę miał do pracy 20km i tak dzień w dzień, jak zapomni czasem kluczy to więcej, co miesięcznie daje ponad 1000km. Dodajmy do tego dietę MJ (mniej jeść) i dziś waga pokazuje 68kg. Niesamowita przemiana.

Ale już przechodzę do dnia bieżącego. Po godzinie 8 jest już 20 stopni na termometrze. Powolutku pedałuję sobie to centrum Antalya. Punkt widokowych pełny turystów, z kimś tam rozmawiam, proszę o zdjęcie, sytuacja jakich miałem dziesiątki na trasie. Kończę rozmowę z parą Anglików, podchodzi ktoś inny i pyta skąd jestem. On jest z Istambułu, jest adwokatem, ma dziś urodziny bla bla bla. Czy mam ochotę na kawę? Oczywiście. Nie pierwsza taka sytuacja. Zostaw tu rower, znam fajną kawiarnię. Bez przesadyzmu, mam tu cały dobytek. Jedźmy do centrum, po drodze na pewno będzie jakaś kawiarnia to możemy usiąść i porozmawiać. Jadę więc za nim, ale nigdzie nie ma parkingu. Zatrzymujemy się więc gdzieś w centrum przy sklepie, gość będzie go pilnował, bagaże pakuje do samochodu i jedziemy. Jedziemy sobie nad wybrzeże, człowiek pokazuje mi Antalyę, rozmawiamy. W między czasie zrobiłem zdjęcie tablicy rejestracyjnej, ale zapomniałem że mmsy mi nie działają, więc nawet nie mam jak tego wysłać. Siadamy sobie w restauracji, ale zamiast kawy na stół wjeżdża 0.7. Z pewną nieśmiałością podejmuję wyzwanie. Przegryzamy serem, melonem, jogurtem, nie mniej jednak po dwóch szotach, mówię sorry, ale jestem przed śniadaniem. Przyjacielu, czemu nic nie mówisz, nic się nie stresuj, jesteś moim gościem – ja płacę. Jemy sobie śniadanie, niemniej jednak cały czas coś mi tu śmierdzi. Pytam gościa czy nie boi się jechać po alkoholu. Gość jest dużej postury i wygląda na praktyka, więc raczej mu się to rozchodzi po kościach, no ale zawsze. Nic się nie martw, jestem adwokatem kryminalnym, pokazuję legitymację i policja mnie nie kontroluje. Po 3 szocie mówię dziękuję, nie jestem u siebie, mam jeszcze z 80km rowerem więc wystarczy. Ok, w takim razie proponuję świeżo wyciskany sok z granatów w miodem, to da Ci dużo energii. Sam już nie wiem, może jestem przewrażliwiony, może gość jest normalny i tylko mi się wydaje że chce mnie upić. Idę do toalety, ale biorę ze sobą torbę z aparatem, dokumentami. Za chwile gościu już jest w toalecie. A właśnie miałem wysyłać smsa z numerem rejestracyjnym. Historia toczy się dalej, gadamy, oglądamy zdjęcia, ja powoli staram się nawiązywać do powrotu. Nie daję się namówić na kolejne poczęstunki, więc spadamy. Wracamy dokładnie tą samą drogą, wszystko wydaje się w miarę normalne. I tu mnie złapał. Zatrzymujemy się pod sklepem. Czy możesz mi kupić wodę mineralną? Pewnie że mogę. Szybko wysiadam nie biorąc mojej torby. Fuck. Orientuję się w sklepie. Wracam i jedziemy dalej. Już jest centrum, już jest rower. Zatrzymujemy się 400m za tym miejscem. Gdy wysiadamy pomaga mi wyjąć rzeczy z samochodu, już prawie, prawie, ale widzę, że niby przypadkiem otwiera mi torbę i wyłuskuje z niej lustrzankę. Mówię jeszcze aparat. Ledwo go złapałem, wypadł Ci z torby. To ja tu poczekam na Ciebie, idź po rower. Ok. Biorę wszystkie rzeczy ze sobą, sprawdzam dokumenty idę. Po chwili patrzę, że nie czeka tylko rusza.

Co za historia. Aparat, jest, nawigacja, jest, kamera, jest, paszport, kasa, jest. Nie kumam.

Za chwilę jednak gdy płacę za kebaba wszystko stało się jasne. Moje karty płatnicze. Całe szczęście że płatnicze, a nie kredytowe. W barze zapłaciłem 10 lirów za wodę i chyba w tym czasie podejrzał PIN. Lekcja kosztowała mnie 70 dolarów, na karcie zawsze mam góra 100dolarów na wszelki wypadek. Wy macie lekcję za darmo. Gdy wieczorem konsultuję, ile mogło kosztować go to co zjedliśmy i wypiliśmy, to wychodzi na to ,że kolesiowi nie zwróciła się inwestycja 🙂 Tak czy inaczej przez chwilę było nie fajnie. Niech tylko jeszcze raz jakiś Turek uśmiechnie się do mnie na ulicy 🙂

Już po zmroku docieram do Manavgat. Turcy uwielbiają wielkie mieszkania. Moja dzisiejsza gospodyni, Nihan, mieszka sama chyba w 100m mieszkaniu. Wieczorem odwiedzamy jej znajomych, którzy mają dwu poziomowe mieszkanie dla siebie i małego dziecka i przeprowadzają się do 240 m. Abstrakcja.

/

Good morning very much. It will be probably a wonderful day. But before, I would like to mention about Ahmed. He showed me his photos from a year before. He is 170 cm height and one year before he weighed 140 kilos. He bought a bike, one way to his work has 20km and he goes by bike every day and when he forget his keys the way is much longer, so he cycles 1000km per month. I addition to this – a diet EL (eat less) and today he weighs only 68 kilos.

But let`s come back to the current day. After 8 p.m. it is already 20 degrees. I`m cycling slowly to the city center of Antalya. A viewpoint is full of people, I`m talking with somebody, I`m asking for taking a photo another person, a situation like many others during the way. I`m finishing small talk with the English and one man is coming to me asking where I come from. He is from Istanbul, he is an attorney, has a birthday today and so on. Do I fancy a coffee? Of course. Not a first situation like this. Leave here your bike, I know a great coffee house. Be serious, I have all my things there. Let`s go to the center, there must be a nice place to sit and talk. I`m following him, but there is no parking, so we stopped somewhere near a shop. One guy will look after my bike, but my baggage I`m taking with me. We are going at the coast, he is showing me Antalya, we are talking. In a meantime I took a photo of a registration plates, but I forgot, that I can`t send mms. We sit in a restaurant and instead of a coffee, I see on a table 0,7l of wodka. I was a little unsure, but I accepted a challenge. We eat cheese, melon, yoghurt. However, after 2 glasses, I`m saying: sorry, but I`m before breakfast. My friend, why don`t you tell me, don`t worry, you are my guest – I pay. We eat breakfast, but I feel something is wrong all the time. I`m asking the man if he is not afraid of driving after alcohol. He is quite big so maybe he is less sensitive, but a little everybody is. Don`t worry, I`m a criminal attorney, I show an identity card and police doesn`t control me. After third glass of wodka I refuse next. I`m not in my country and I have still 80 km to cover by bike, it`s enough. Ok, so I suggest a fresh juice mad of pomegranate with honey, it will gives you a lot of energy. I`m not sure, maybe I`m too touchy that I`m thinking that he wants make me drunk.

I`m going to the toilette. I`m taking my bag with camera and documents. I wanted to send sms with a registration number but after few seconds he came to the toilette too. Than we are looking at photos and I`m trying to initiate coming back. I`m refusing drinking more, so we are going out. We are going the same way as we went earlier, so everything seems to be ok. But he set a trap for me. Could you by me a water please? Sure I can. I`m going quickly leaving my bag in a car. Fuck. I ralised only in a shop. We are coming back, there is a city center and my bike. He stopped a car 400m away from my bike. We are taking out my stuff from the boot and in the same time he opens my bag, trying to take my camera in a way that I shouldn`t see it. But I did, so I`m saying: give me please my camera too. I will wait here, go for your bike. Ok, I`m taking all of my staff, checking my documents and I`m going. After a while I notice that he is not waiting, he is going away. What a story. Camera- checked, navigation – checked, passport, money – checked. I don`t understand.I realised what has hapenned when I wanted to pay for a kebab. My paying cards. Luckily not credit cards. In a bar I paid 10 lyres for water and I suppose he saw then my PIN.

This lesson costed me 70 dollars, you have it for free. When I`m asking in the evening how much was that what we ate it turned out that his investment was unprofitable. However, it wasn`t nice adventure.

In a darkness I`m reaching Manavgat. Turks love big flats. My host, Nihan, lives in a 100 square metres alone. In the evening we visit her friends, they have 2 levels flat for a couple and a child, but they are moving to a bigger one – 240 m2. Amazing 🙂

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.