Menu

Dzien 36 ostatni.

Jerozolima – Tel Aviv – Praga.

Czas się żegnać z moimi gospodarzami, Jerozolimą, czas wracać do domu. Jeszcze tylko parę godzin na plaży w Tel Aviv, jeszcze tylko przeboje z ochroną, tym razem obyło się bez osobistej kontroli, ale odprawa trwała 2 godziny. Jeszcze tylko 4 godziny w samolocie, potem dwie w samochodzie i jestem w Polsce. To był naprawdę dobry czas. Przede wszystkim ze względu na ludzi. 11 odwiedzonych krajów, 2800km rowerem, plus jeszcze trochę samolotem, pociągiem, promem, autobusem, taksówką czy tramwajem. 31 różnych domów w których gościłem. 31 różnych rodzin. Mężczyźni, kobiety, pary, małżeństwa. Ludzie w różnym wieku, z różnym wykształceniem, pochodzeniem z różnych krajów (nawet tak egzotycznych jak Uzbekistan, Iran). Patrząc dziś na zdjęcia zrobione z moimi gospodarzami, pamiętam nie tylko ich historię, ale również pomoc jaką od nich otrzymałem. Czasami można mówić wręcz o ekstremalnej pomocy. Maksim z Limasol przywiózł mi rower z Cypru do Warszawy. Gil pomagał w uzyskaniu informacji o bagażu, odebrał z dworca i zawiózł rano na autobus. Emre spędził dwie godziny przed komputerem i pomagał mi gdy miałem tylko chwilę na zmianę decyzji i dostanie się na prom na Cypr i tak mógłbym pisać o wszystkich. Każda osoba która mnie, czy nas gościła, zostanie na zawsze w moim sercu. Ludzie za granicą to nie wszystko. Dziękuję mojemu przyjacielowi Witkowi, prezesowi Vito Polska za wspólne pedałowanie do Sofii i wsparcie projektu, dziękuję firmom: Garmin Vitese,Tuttu, Rower Tour, Szum Gum.

Z całego serca dziękuję również Izie, to jej czas i wysiłek sprawił, że przez ponad miesiąc nie było okazji pochwalić się naszymi namiotami. Dzięki również wszystkim za wsparcie i ciepłe słowa.

W grudniu zapraszam do galerii, postaram się przygotować mały pokaz zdjęć z wyprawy i oczywiście do zobaczenia pod tym adresem w 2015 r. Wesołych Świąt i Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku 🙂

/

It`s time to say goodbye to my hosts, to Jerusalem, it`s time to go back home. Only few hours on a beach in Tel Aviv more and a procedure with security on the airport (this time luckily I avoided personal control, but check in lasted 2 hours). Now just 4 hours in a plane, than 2 hours in a car and I will be in Poland. It was a really good time. First of all because of people. I have visited 11 countries, I went 2800 km by bike, some kilometers I covered by plane, train, ferry, taxi or a tram. I was a guest of 31 different homes. 31 various families. Men, women, couples, marriages. People of different: age, education, descent (people from even so exotic places as Uzbekistan and Iran). Looking today at pictures of my hosts I remember not only their stories, but also their help, sometimes it was really amazing. Maksim from Limasol took my bike from Cyprus to Warsaw. Gil got to know about a baggage and picked me up and gave me a lift to a bus station. Emre spent hours in front of a computer helping me when I had just a moment to change my schedule and take a ferry to Cyprus. There are just few examples, but I could write more. Each person who has hosted me (or us) will stay in my heart. Not only people abroad are important. I thank Witek, a boss of Vito Polska, for company during the way to Sofia. I`m grateful also for help to firms: Garmin, Vitese, Tuttu, Rower Tour, Szum Gum.

Many thanks to Iza, her time and effort caused that I had no chance to present my tent during whole month. Thank all of you for warm word and support.

In December I invite you to look at the gallery and of course follow the site dookola.eu next year. Merry Christmas and a Happy New Year 🙂

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.