Menu

Dzień 28, 29 Alghero – stare miasto, marina, lody z mirty

Alghero to nasz ostatni (chyba) punkt na liście rzeczy do zobaczenia. Pojawił się na tej liście zupełnie niedawno, z dwóch powodów. Po pierwsze nie byliśmy tutaj, po drugie są tu najtańsze noclegi na całej wyspie. Najbardziej abstrakcyjny nocleg jaki mieliśmy był w Meana Sardo. O ile tam za 230 zł mieliśmy pokój z łazienką na korytarzu, bez wifi, z szafami zapchanymi ubraniami właścicieli, to tutaj noclegi zaczynają się od 79 zł za pokój dwuosobowy ze wspólną łazienką. Nie będę żyła, dorzucam 6 zł 🙂 i mamy pokój z łazienką, kuchnią, lodówką, klimatyzacją. Taki jest opis. 85 zł za dwie osoby brzmi dość niewiarygodnie za ten standard, dlatego robię rezerwację tylko na jedną noc, ale na miejscu okazuje się, że opis odpowiada rzeczywistości. W nocy jest bardzo cicho więc następnego ranka przedłużamy rezerwację. Alghero robi na nas niesamowite wrażenie. Długa, szeroka plaża z piaskiem prawie tak drobnym jak mąka, krystalicznie czysta, błękitna woda, bardzo płytko więc idealnie miejsce dla rodzin z dziećmi, duża bardzo ładna marina. Stare miasto położone wewnątrz murów obronnych jest bardzo klimatyczne. Można tu spracerować, delektować się kawą, piwem, pizzą, podziwiać widok na morze bez końca. Myślę, że starówka jest jedną z najbardziej klimatycznych jakie w życiu widziałem. Ciekawy opis jak spędzić tutaj tydzień znaleźliśmy na blogu https://www.braciaprzykawie.pl/.

Pierwsze dwa dni tutaj mijają nam na słodkim prawie nic nierobieniu. Prawie, bo uporczywie zaglądamy do kolejnych lodziarni w poszukiwaniu lodów z mirty. Nigdzie wcześniej o nich nie czytaliśmy, powiedziała mi o nich moja dentystka i tak już miesiąc mija, a loďów nigdzie nie było. Myślę, że pytaliśmy o nie w conajmniej 50-ciu miejscach. W końcu dziś, może w 6-ej czy 7-ej lodziarni, pani mówi – u mnie się już skończyły, ale obok jest nasz drugi punkt i może tam jeszcze mają. Mieli – naprawdę warto było szukać?.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.