Menu

Dzień 23 Goni-Silius (34km), Dzień 24 Silius-Dolianova (40 km)

Kolejne 2 dni wędrowania i kolejne 2 noce pod namiotem. W środku dnia lubimy zajść gdzieś do baru na kawkę lub małą przekąskę, przy okazji kilka dodatkowych benefitów – ładowanie sprzętu i upranie na szybko kilku rzeczy. W barach zazwyczaj przesiadują panowie, zwłaszcza na wioskach, kobiety są raczej wyjątkiem. Podobnie było w Portugalii. Idąc przez wioskę z daleka już wiadomo gdzie jest bar, bo gwarno i wesoło. Kiedy wchodzimy do środka, jakoś wszyscy milkną, panowie przy najbliższym stoliku poprawiają się na swoich krzesłach i wszyscy na nas patrzą, jakby kosmici weszli do środka. Przez pierwszych kilka minut czujemy się obserwowani, później wszystko wraca do normalności, robi się znowu głośniej a my możemy poczuć się swobodniej. Im mniejsza wioska, tym dokładniej w ten sposób przebiega nasz pobyt w barach. Chcieliśmy zmniejszyć dystanse żeby oszczędzić stopy i stawy, ale zawsze tak jakoś wychodzi, że swoje trzeba przejść żeby wszystko grało. Noclegi dostosowujemy do obecności sklepu, tak aby był prowiant na wieczór i do następnego miasta, żeby kilometrów nie było za mało i żeby nie było za dużo i jeszcze. co najważniejsze, żeby było gdzie rozbić namiot. I tu ważnych jest kilka czynników – żeby miejsce było niewidoczne dla ludzi, żeby było w miarę możliwości cicho, w wietrzne dni żeby było osłonięte i żeby teren był płaski. W praktyce bardzo trudno znaleźć idealne miejsce, ale zawsze prędzej czy później coś na nas czeka:).

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.