Menu

Dzień 14 godz. 19:24

Lizbona – Alhandra [28 km]

Wędrowanie oznakowanym Camino wymaga małej zmiany przyzwyczajeń. Z jednej strony nie musisz się zastanawiać, którą drogą pójść, z drugiej, bez względu na to co myślisz o kierunku który pokazują strzałki, musisz za nimi podążać (ale jak podążać, jak momentami jest tak mało przestrzeni w trzcinach, że trzeba iść pochylonym…). Droga często zmienia kierunek, idziesz polami, łąkami, przez centrum miasteczek, czy też przemykasz osiedlami, więc jak się nie skoncentrujesz tak jak ja teraz, kiedy pisze idąc, łatwo można przegapić znaki. Wszystko ma wady i zalety, ale z pewnością po drogach którymi dzisiaj wędruję, nie chodził żaden przypadkowy turysta. Dogoniłem zorganizowaną grupę, która szła z Lizbony do Fatimy. Bez plecaków – czysty relaks 😉 O 17.00 doszedłem do Alverca, ale że jeszcze zostało mi trochę siły zrobiłem kolejne 5,5 km i zatrzymałem się u Bombeiros w Alhandra.

///

If you follow marked Camino way, you have to change your habits. On the one hand you don`t have to think where to go, but on the other, no matter what you think about the way the signs are showing, you have to trust and follow them. The way often changes a direction, you are going through fields, meadows, visit city`s centre or pass through estates, so if you don`t concentrate, you can easily miss next sign. Everything has advantages and disadvantages, but what I can surely say – any accidentally tourist was walking those paths. I met a group going from Lisbon to Fatima. Without baggage – what a relaks 😉 At 17.00 I reached Alverca but I managed to go 5,5 km more so I stayed with Bombeiros in Alhandra.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.