Menu

Dzień 22 godz. 19:51

Zambujal – Coimbra [28 km]

Gdybym miał tytułować dni to dzisiejszy byłby dniem intensywnego koloru. 7.30 ruszamy razem z Hansem. Piękny wschód słońca. Różne odcienie pomarańczy i żółtego. Pierwsza wioska jeszcze śpi, tylko psy szczekają. Długie cienie, pastelowa paleta barw. Gdy słońce jest trochę wyżej, niebo jest bardziej błękitne a zieleń pól i lasów bardziej soczysta. Droga biegnie obok koryta starej rzeki. Na samym początku rozstajemy się i każdy idzie swoim tempem. W pewnym momencie Hans zostaje z tyłu. Rano nie było śniadania więc czekam z utęsknieniem na pierwsze miasteczko. 9.30, ale nie ma sklepów, więc zamawiam dużą kawę (u nas mała jest 2 razy większa od tej) plus ciastko (słodycze mają za to naprawdę dobre) – musi wystarczyć. Po jakimś czasie dobija Hans. Mi się nie spieszy, więc znowu ruszamy razem. Jednak po jakimś czasie się żegnam, bo raczej się już nie spotkamy, dziś śpię u brazylijskich studentów z Couch. W Cernache kupuje pierwszy raz pieczywo w piekarni, później zakupy w markecie i idę dalej. Za miastem znajduje miejscówkę pod płotem i jem upragnione śniadanie, robiąc przy okazji dłuższą przerwę. I kolejny raz – góra dół, góra dół. Około 14.00 jestem na wzniesieniu, z którego roztacza się widok na panoramę Coimbry. Już blisko. Powoli schodzę do centrum i wchodzę na starówkę (zdjęcie). Biorę mapę, zaglądam w zaułki, gdy wychodzę z Katedry – Hans we własnej osobie. On do środka ja dalej w miasto. Za pół godziny ktoś mnie zaczepia pod dworcem kolejowym. Znów Hans. Portugalia jest naprawdę mała.

///

If I were to title days, this one will be a day of intense colours. At 7.30 we start together with Hans. Beautiful sunrise. Various tints of orange and yellow. First village is still sleeping. Only dogs are barking. When the sun is going up, the sky is strongly blue and green of fields and forest incredibly rich. The road goes along an old river bed. We split up in the beginning and each of us goes his own pace. We didn`t eat breakfast in the morning so I wait for the nearest city. 9.30 and there is no shop so I order a big coffee (which is smaller than a big one I Poland) and a cake (sweets are really great here) – it must be enough for now. Not a long time later Hans is coming, I`m not in hurry so we calmly start together again. After few minutes I`m saying goodbye, thinking that we won`t meet any more, because I`m staying for tonight with Brazilian students at their house. In Cernache I bought first time bread in a bakery and other things in a market. In a suburbs I found a nice place for having finally a breakfast and have some rest. And today again – up and down, up and down. About 14.00 I`m on a hill with a great view on Coimbra. It`s close, I`m going slowly to the city centre (photo). I`m taking a map and visiting some places, and in front of the Cathedral I see Hans. He is going inside, I`m going out. After half an hour somebody is calling me – of course, Hans one more time. Portugal is really small 😉

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.