Menu

Dzień 38 godz. 20:10

Santiago de Compostela

Wczoraj po kolacji poszliśmy na miasto spotkać się z Fiorenzo i ludźmi, których poznał po drodze. Mało nie padliśmy ze śmiechu jak opowiedzieli nam historię jak to w jednym mieście kupili dwa kurczaki za 36 euro, chociaż żadne z nich nie przepada za kurczakami… zadługo by opowiadać, ale płakaliśmy ze śmiechu chyba z godzinę. Rano nareszcie prawdziwa kawa – mocna i w dużym kubku. Audrey pochodzi z USA co wszystko tłumaczy, tam też pije się normalną kawę. Po śniadaniu do centrum, a że to tylko 500m to byłem pod katedrą naprawdę szybko. Tym razem już na spokojnie, można się delektować widokami, temperatura co prawda nie pomaga, pierwszy jest naprawdę chłodno, ok. 5 stopni, ale całkiem szybko robi się ciepło. Na 12 poszedłem na mszę podczas której wyczytują narodowości pielgrzymów, którzy dzień wcześniej dotarli do Santiago de Compostela. Po wyjściu spotkałem poznanych przedwczoraj w albergue Portugalczyków, a po kolejnych 20 min. Olgę. Dziś dużo więcej ludzi chodzi z plecakami i muszlami, przechodząc koło biura pielgrzyma widziałem ich można by powiedzieć całe tłumy – różne narodowości, różne języki, kolory skóry, ludzie z całego świata, każdy przyszedł tu ze swoją historią, niektórzy dotarli dosłownie przed momentem. Wow. Teraz jeszcze raz, bez pośpiechu można przeżyć to wszystko od początku. Zbyt dużo myśli w głowie żeby się tym podzielić, ale jedna z nich jest nadzwyczaj nurtująca – dlaczego tak szybko, nogi chcą iść dalej, o głowie i sercu nie wspomnę. Chyba nie mam wyjścia. Po powrocie trzeba będzie się przyjrzeć Camino Norte – to nie jakieś 800km prawie po płaskim, ale ponad 1000 km w większości po górzystym terenie. Chyba sam polubię ten post 🙂 Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy trzymali kciuki. Jeszcze tylko 2 dni i jazda do roboty.

///

Yesterday after supper we went to the city center to meet Fiorenzo and his friends. We couldn`t stop laughing hearing their story about one village where they bought two chickens for 36 euro, although they do not really like it..there is too much to write about it but it was very funny. In the morning finally I had a big and strong coffee. It seems that American also need more caffeine. After breakfast I went to Cathedral, it is only 500 m from Audrey`s home so I get there quickly. But there, without any hurry I could admire the place, the atmosphere, although the weather doesn`t favour me. It was the first time when was rather cold, only 5 degrees, but fortunately it became warmer quite fast. At 12 I took part in a mess, during which one mention a nationality of pilgrims who have reached Santiago de Compostela the day before. When I left a church I met Portuguese, that I got to know in my last albergue, and after next 20 minutes I had a small talk with Olga. Today there are much more people with rucksacks and their Camino shells. Passing a pilgrims office I saw a lot of people different nationalities, various languages and each of them came here with their own history. Awesome. One more time I can experience all of this once again. Too much thoughts in a head to share with you with all of that, but one of them is both strong and strange – why it passed so fast, legs want to go further, even more a head and my heart. It seems if I had no other choice – I have to think about Camino Northe now There are not only 800 km, but more than 1000 km through hilly areas. Thank you very much for keeping your fingers crossed for me. And now, only two days and I`m coming back to work.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.