Menu

Dzień 20

Edirne – Luleburgaz (75 km)

Pierwszy dzień w Turcji zaczął się bardzo sympatycznie. Wspólne śniadanie z parą, która od 7 lat podróżuje rowerem dookoła świata (http://www.velomad.com/) i mogę ruszać. Pogoda absolutnie fantastyczna. Sucho, zero wiatru, słońce, 15 stopni. Zaczynam na wysokości ok 70m, kończę na wysokości ok 100, więc zapowiada się bardzo delikatne pedałowanie. Po pierwszych kilometrów pozbywam się złudzeń. Góra, dół, góra dół. W sumie uzbiera się 75km i 800 m przewyższeń a w zasadzie jest płasko.

Turcja na pierwszy rzut oka wygląda bardziej europejsko niż można się spodziewać. Shell, Bp, Dominos Pizza, Burger King, nowa szeroka dwupasmowa droga do Istambułu, dużo nowych aut. Gdy jednak zjeżdżam z tej drogi to miasta, wygląda to już trochę inaczej. Główna droga przez miasto to glina, woda i dziury. W kolejnym mieście wygląda to tak samo. Dookoła nowe apartamentowce, a przez centrum droga, której w Polsce nie zobaczysz.

W sklepie, zanim zostanie zaakceptowana transakcja, kobieta przy kasie je jabłko, odkrawa kawałek i i częstuje mnie, gdzieś na stacji benzynowej mężczyzna przynosi mi herbatę, w Luleburgaz zatrzymuję się żeby zerknąć na nawigację i pojawia się człowiek, który pyta jak mi pomóc. Turcy są naprawdę bardzo otwarci na obcych. Dokładnie takim samym człowiekiem okazuje się mój gospodarz Ilker. Wspólnie z jego rodzicami jemy kolację, a potem idziemy zobaczysz życie nocne w Turcji. Alkohol jest absolutnie zabroniony, ale knajpy są pełne i ludzie nie piją tu wyłącznie soku. Hipokryzja. Jak w polskim kościele.

/

First day in Turkey started very nice. We eat breakfast together with a couple who has been travelling for 7 years by bike around the world (http://www.velomad.com/) and than I can go. The weather is absolutely great. Dry, no wind, sun, 15 degrees. I`m starting of the height of 70 m and I`m ending at the height of 100m, so it forecasts an undemanding cycling. After few first kilometers I disillusion myself. Up and down, up and down. To sum up, there is 75 km and 800 m of acclivity, unless it is almost flat.

At first glance Turkey looks much more European than I expected. Shell, Bp, Dominos Pizza, Burger King, new, vast, dual carriageway to Istanbul, a lot of new cars. But when I leave this way and I`m going to a town, it is quite different. The main road in a city is full of clay, water and holes. In the next town it was the same. Everywhere new apartments and in the city center a really poor roads, that you will not see in Poland.

In a shop, before my transaction has been accepted, a shopkeeper gives me a piece of her apple, somewhere on a patrol station a man brings me a tea, in Luleburgaz when I stopped to look at the navigation, one man comes to me asking if he could help me. Turkish are really open for strangers, also my host for today Ilker. Together with his parents we eat supper and than we are going to see nigh life in Turkey. An alcohol is here absolutely forbidden, but pubs are full of people who don`t drink only juice. Hypocrisy. Like in Polish church.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.