Menu

Dzień 8

Odpoczynek w bombeiros bardzo pomógł, na rozgrzanie mięśni wieczorem jeszcze rozegraliśmy meczyk w ping ponga. Po takim relaksie pobudka o 6 nie była straszna. Wczorajsza patelnia dała nam się we znaki więc dziś chcieliśmy wykorzystać poranny chłód i przejść jak najwięcej zanim zacznie palić słońce. Wyszliśmy o godzinie 7, szybko weszliśmy na szlak, który prowadził przez równie malownicze co męczące pagórki. Po ponad 4 km ostrych spadów i wzniesień Paweł zorientował się że coś jest nie tak, mimo szlaku idziemy w złym kierunku. GPS potwierdził jego obawy. Okazało się że inny szlak prowadzący dookoła Aljezur jest tak samo oznaczony jak nasza Rota… nie mieliśmy sił i ochoty wracać sie tą samą drogą i zaczynać od nowa, więc odpuściliśmy szlak, poszliśmy wg nawigacji i złapaliśmy Rote kawałek dalej. Po drodze mieliśmy okazję spróbować fig prosto z drzewa, świeże, bardzo słodkie i jędrne. Później winogrona, białe, czerwone, co kto lubi – pycha. Szlak prowadził długo według kanału melioracyjnego, w tych warunkach pogodowych to chyba jedyna szansa na uprawy. My też skorzystaliśmy i ochłodziliśmy nogi w czystej wodzie. W miasteczku Odeceixe piwko i mała portugalska przekąska, nie mamy pojęcia co to było, grunt że smaczne :-). Szlak historyczny roty zamieniliśmy na szlak rybacki, który biegnie nad samym oceanem. Prowadzi raz ubitym podłożem, raz piachem, małymi pagórkami lub ostrymi zejściami i podejściami na plażę. Zaczęły się nieziemskie widoki. Już po drodze stwierdziliśmy że nawet poeta by ich piękna dobrze nie odzwierciedlił, co dopiero my. Na wąskich kameralnych dróżkach tylko raz na jakiś czas mijamy innych ludzi. Dziś nocleg w namiocie, więc już pod wieczór postanawiamy się wykąpać. Takiego zejścia na plażę jeszcze nie widziałam. Najpierw zwyczajnie kamiennymi schodami, poźniej schody się skończyły, pod nami ściana ze skały i wisząca lina 🙂 kijki zrzucam na dół i z wolnymi rękoma nie było już problemu. Woda cudna, orzeźwiająca, słońce już nisko więc niestety nie było czasu wyciągnąć nóg. Po wspinaczce na klif uszliśmy kilka kilometrow zanim znaleźliśmy miejsce na rozbicie namiotu i już po godzinie 20 relaks.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.