Menu

Dzień 13 Ittireddu Bolotana 28,5 km

Poranek rozpoczynamy od znalezienia sklepu, jest jeszcze zamknięty więc idziemy do baru, który oprócz kawy zawsze oznacza możliwość podładowania elektroniki.

Momentalnie minęła 8.30 i w czasie gdy Iza robiła zakupy, pod sklep na wózku inwalidzkim podjechał starszy Pan, który patrząc na plecaki zapytał: Turista? Si Polonia, odpowiedziałem. Pan na to – aaa, Warsowia, Palac Kultury, koleżanka Kasia, Siedlce. Po chwili poszliśmy razem do niego do mieszkania, gdzie pokazał nam pocztówki z Siedlec, Białej Podlaskiej, swoje zdjęcia z pobytu w Siedlcach. Prawie godzinę rozmawialiśmy korzystając z pomocy google. Niesamowite historia.

Dziś cały dzień na asfalcie, prawie 20 km podejścia i tak wdrapaliśmy się na wysokość 700 m n.p.m. W pewnym momencie na szlaku napotkaliśmy zamkniętą zieloną bramę. Nasze doświadczenia ze szlaków są takie: jak jest brama, to za bramą pasą się owce albo krowy albo kozy. Oczywiście nigdy nie pasą się same, jest jeszcze kilka psów. Tak więc iść czy nie iść – oto jest pytanie. W związku z tym, iż jest to kolejna tego typu sytuacja, dzwonię do Flavio, jednego z współorganizatorów szlaku, z pytaniami na ile ślad GPS którym dysponujemy jest aktualny i kiedy ostatnio ktoś tędy szedł? Z definicji szlak jest oznakowany, tutaj nie jest, ale podobno jest wytyczony, a w praktyce okazuje się, że był wytyczony kiedyś. Rada, którą dostajemy jest taka: Otwórzcie po cichu bramę i możecie iść. Wiedząc jak duże mogą być psy pasterskie, nie słuchamy jej i wracamy na asfalt, którym idziemy dalej do Bolotany. Po 3 km widzimy kolejną zieloną bramę, ale tym razem obok niej jest tablica informacyjna – Obszar Natura 2000. Chyba nie będzie tu psów. Idziemy więc w głąb parku, znajdujemy piękny, płaski kawałek terenu i rozbijamy się na noc.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.