Menu

Dzień 14 Bolotana (15km)

Nocki zrobiły się już aż nazbyt rześkie. O 7.00 rano na dworze było 5 stopni. Przed wyjazdem największy dylemat mieliśmy ze śpiworami, czy wziąć te malutkie i lekkie na raczej cieplejsze noce, czy grube i cięższe ze 2 razy, w sam raz na zimno. Postawiliśmy na lekkie i przez pierwszy tydzień myśleliśmy, że to strzał w dziesiątkę, ale teraz powoli zmieniamy zdanie chociaż faktem jest, że plecaki lżejsze. Póki co, w nocy zakładamy na siebie prawie wszystkie ciuchy, śpiworki są spinane – we dwójkę zawsze cieplej. Rano na rozgrzanie pomaga ciepła kawa, jednym z najbardziej cieszących nas gadżetów jest palnik Primusa. Malutkie urządzenie na długo wystarcza, a w każdej chwili można zagrzać wodę. Do kawki kilka ciasteczek i to wystarcza na pierwsze śniadanie, drugie jemy jak zrobi się już ciut cieplej. Dziś pierwsze kilometry idziemy w asyście krów, mając nadzieję, że nie ma wśród nich byków. Na wszelki wypadek Paweł ściąga czerwoną kurtkę, jakoś ryzykownie się kojarzy w zestawieniu z bykami. Nie spieszymy się, dziś mamy krótki odcinek do pokonania, w Bolotanie chcemy się odświeżyć i uprać rzeczy. Podchodzimy do drzwi pensjonatu znalezionego w internecie, dzwonimy do drzwi, przez chwilę nikt nie otwiera więc Paweł wyciąga telefon żeby zadzwonić pod numer hoteliku ale w tym samym momencie dostaje odpowiedź na zapytanie z couchsurfingu, że jesteśmy mile widziani – super! Szybko odchodzimy spod drzwi gdyby jednak ktoś miał otworzyć. Antonella wraca z pracy dopiero o 19.00, mamy zaledwie godz. 12.00, także kawka w barze, lampka domowego wina, zakupy i idziemy za miasto poleżakować i suszyć namiot. Znajdujemy odpowiednią miejscówkę, rozkładamy namiot do suszenia i dostajemy wiadomość, że znajoma naszej gospodynie wpuści nas wcześniej. Świetnie! Robimy pranie, odświeżamy się, a wieczorem spotykamy się z Antonellą. Okazuje się przesympatyczną kobietą, która gościła już u siebie na przestrzeni lat ponad 100 couchsurferów. Przygotowuje nam smaczne spaghetti a w międzyczasie rozmawiamy. Niesamowite, że latem gdy w Bolotanie dochodzi do 50 stopni, w jej domu jest bardzo ciepło bez klimatyzacji, zimą natomiast, w tym samym domu bywa nawet tylko być 8 stopni. Na duży 2-piętrowy dom, ma tylko mały kominek w jednym pokoju. Dziwi się, że w Polsce, przy naszych ujemnych temperaturach, w domach i tak mamy 20 stopni, a do nas dociera jakie mamy szczęście.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.