Menu

Dzien 17 Sorgono Desulo 25 km

Wczoraj trafiliśmy na dealne miejsce na rozbicie namiotu: w środku iglastego lasu (daleko od owiec), podłoże usłane igliwiem (mięciutka podłoga), w zagajniku (ciepło). Rano nie chciało się wstawać, ale akurat dziś nie mamy wyjścia. Lekko modyfikujemy trasę żeby wejść na najwyższy szczyt Sardynii. Dodatkowy warunek – pogoda ma być idealna, a taką zapowiadają tylko 21 października. Tak więc dziś musimy dotrzeć pod szczyt. 13 km do Sorgono mija bardzo szybko, tam zakupy, ładowanie akumulatorów i 11.35 łapiemy autobus do Desulo. Na miejscu rześko, to juz 950 m n.p.m. Góry w chmurach, słychać grzmoty, nie mniej jednak ruszamy. Samo wyjście z centrum to momentalny przyrost wysokości. Nie musimy patrzeć na zegarek żeby to wiedzieć. Nogi i pot na plecach lepiej to uświadamiają. Gdy schodzimy z drogi głownej, która biegnie w kierunku Fonni i idziemy już w kierunku szczytu, widoki są tak piękne, że aż chciałoby się usiąść i tylko patrzeć, jednak fakt, że im więcej dziś, tym mniej jutro, pcha nas do góry. Na wysokości 1300 m rozbijamy się, a gdy plecaki są już rozpakowane i jemy posiłek, obok namiotu pojawiaja się 4 świnie i zaczynają ryć w ziemi. Widać że są u siebie, nie dadzą się przegonić, ciekawe więc jak długo im zejdzie z kolacją. Po 18.00 zaczyna kropić, świnie idą sobie gdzieś w dal żeby znów pojawić się po północy, a my zamykamy się w namiocie z nadzieją, że prognoza się sprawdzi i jutro będzie piękny, słoneczny dzień.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.