Menu

Dzień 27 Ciao Italia!

Kobadir – Cividale del Friuli [28 km]

Ciao ciao Italia! 🙂

Klimat przyczepy nie służył wylegiwaniu się 🙂 więc wystartowałem wcześnie i pierwszy przystanek zrobiłem już w kolejnym kraju. Pogoda we Włoszech mile zaskoczyła. Miało padać, a tylko mocno zachmurzone niebo. I 18 stopni. Słowenia zostanie w mojej głowie jako piękny i górzysty kraj z mnóstwem atrakcji do zaoferowania. Muszę tu koniecznie wrócić, wejść na Triglav, a jak czas pozwoli to i jeszcze gdzieś. Włochy to już zupełnie inny świat. Rzuca się w oczy inna, ciekawa architektura, pełna wpływów śródziemnomorskich. Mała wioska po drodze, jest wifi, więc zatrzymuje się w barze. Dziś przeskoczył kolejny rok, więc jest okazja żeby napić się włoskiego piwa. 4 euro za małe piwo w barze na wsi to jest rabunek w biały dzień!

///

Ciao ciao Italia! 🙂

A camping didn`t encourage me to sleep very long so I set off early and first break I made in next country. A weather in Italy surprised me positively. According to the forecast it should be rainy today, but it is only cloudy. And 18 degrees. I will remember Slovenia as a beautiful country with many attractions. I have to come back here definitely, climb Triglav or maybe something else. Italy is totally different world. Especially eye-catching is unique and interesting architecture with the influence of Mediterranean. I`m going via small village, there is wi-fi so I`m stopping and going to the bar. Today passed one more year of my life so it is occasion to drink Italian beer. 4 euro for small beer in a village it`s like robbery I broad daylight!

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.