Menu

Dzień 31 księża i urzędnicy

Ca`Corne – Wenecja [21 km]

Wczoraj, po 45,5 km już w kompletnych ciemnościach dotarłem do Ca`Corne. . Znalazłem kościół, ale nikogo więcej. Pierwsza napotkana osoba nie mówiła po angielsku. Druga już tak. I to na tyle dobrze, że po dwóch minutach wiedziałem, że wszystko będzie super. Fabienne powiedziała, że chociaż nie jest katolikiem to chętnie mi pomoże. Zadzwoniła do koleżanki po numer do księdza, okazało się że ksiądz tu od roku nie mieszka i przyjeżdża tu ksiądz z Altino. „ok. Jak chcesz mogę Cię tam zawieźć”. Ksiądz w Altino był, ale niestety nie chciał mnie przyjąć. Poprosiłem więc żeby zapytała czy mogę rozbić się pod drzewem. Ksiądz się zgodził, ale kobieta była na tyle sympatyczna, że zaproponowała mi żebym został u niej. „Wprawdzie nie mam warunków, ale chętnie Cię ugoszczę”. Pytanie tylko czy tego gościa na parafii mam teraz nazywać księdzem czy może tylko urzędnikiem kościelnym… Z jednej strony cieszę się, że człowiek przebrany za księdza odmówił mi noclegu. Poznałem dzięki temu męża Fabienne – Salvadore, który śpiewa w operze w Wenecji, ich dwóch synów – Dominico i Leonardo i kolejną historię. Historię ludzi, którzy dbając o rozwój dzieci wyprowadzili się z dużego miasta na prowincje z dala od hałasu i do świeżego powietrza. Uprawiają na działce swoje warzywa, zdrowo się odżywiają, co owocuje tym, że nikt w rodzinie nie choruje, chłopacy mają dobre wyniki w nauce, są aktywni fizycznie, a wieczorem zamiast gnić przed komputerem pomagali rodzicom w przygotowywaniu kolacji. Z drugiej strony ciekawe co ksiądz by powiedział swoim parafianom, gdyby go zapytali rano o namiot od plebanią. A to tylko jakiś pacjent idzie z Polski do Rzymu. Ja nie mogłem mu pomóc, ale Wy pamiętajcie koniecznie żeby pomagać bliźnim. Pamiętajcie – być przed mieć, człowiek przed rzeczą. To bardzo ważne. No cóż…

A rano ruszam dalej. Chmury trochę postraszyły, ale na szczęście to tylko kolejny pochmurny dzień. Dziś 21 km zleciało bardzo szybko. I w końcu po 5 dniach, w Wenecji, okazało się że Włochy to nie tylko szarówka, ale również piękne słońce. Ładna ta Wenecja, nie powiem 🙂 Ale jeśli ktoś niesamowicie się zachwyca Wenecją, to najprawdopodobniej nie był w Helu 🙂

///

Yesterday, after 45,5 km, in completely darkness I reached Ca`Corne. I found a church, but there was nobody. First person who I met didn`t speak English, but the second one did. And she spoke so good that just after two minutes I knew that everything will be great. Fabienne told me that although she`s not a catholic she is very eager to help me. She called her friend for phone number to the priest and it turned that no priest lives here. Just priest from Altino comes sometimes. “OK, if you want, I can give you a lift”. We met a priest in Altino, but he didn`t let me stay at his home. I asked him if I could pitch up my tent next to the tree here. He agreed, but a woman was so kind that she invited me to her home. “Although I have not so great housing, you are welcome”. The question is, if the man in a presbytery should I call now a priest, or just civil servant… On the one hand I`m glad that he denied me to stay there, as I could get to know Fabienne`s husband who sings in opera in Venice, their sons – Dominico and Leonardo and the next life story. A story about people, who taking care of growing up their children have moved from a big city to the province, far away from noisy and to have a fresh air. They are cultivating vegetables, they eat healthy food and consequently they are never ill. Boys have good marks at school, they are very active and in the evening unless play the computer they helped in preparing supper. On the other hand I`m curious what the priest would told people when they asked him who is the man in a tent next to his home. “Oh, just a guy in a way from Poland to Roma. I couldn`t help him. But you have to remember to always help people. Remember – a human being is much more important than any object. It`s very important.” Yes, well…

And in the morning I`m moving. Clouds looked scary, but it was only a next cloudy day. Today 21 km passed quickly. Finally, after 5 days, in Venice, it turned that there are not only grey days in Italy, as beautiful sun came out. Quite nice is Venice, I cannot deny 🙂 But is you enormously admire Venice, I suppose you have never been to Hel (a peninsula in the North of Poland, do not confuse with hell 🙂 )

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.