Menu

Dzień 41: Santiago de Compostela – Negreira 21 km

Pobudka 8.30. Na tym wyjeździe jeszcze tak długo nie spaliśmy :), za oknem ustało bębnienie w parapet, jest nadzieja. Ruszamy na szlak który stanowi dopełnienie Camino, drogę pełną magii i nie wiadomo jeszcze czego, takie przynajmniej informacje można o niej znaleźć w różnych publikacjach i po dojściu do Negreira, muszę stwierdzić z pewnym rozczarowaniem że nic z tych rzeczy nie widziałem. Spora część wiedzie asfaltem więc były samochody, trzeba już ogrzewać domy, więc co ‚sprytniejsi’ palą plastiki, zawsze to trochę taniej, tak więc trochę śmierdziało i było mnóstwo ludzi. Co najmniej 10 może 15 osób pytałem jaką drogą przyszli i zawsze padała odpowiedź camino francuskie. Mimo w miarę dobrej pogody nikt nie odpoczywał, oby szybciej do albergue jeszcze zabraknie miejsc. Miałem wrażenie że to jakiś wyścig. Jak dobrze że nie chcieliśmy spać w albergue municypalnym (państwowym), więc nie musieliśmy w tym wyścigu uczestniczyć. Po pierwszym dniu muszę stwierdzić, że każdy szlak w Karkonoszach jest bardziej atrakcyjny od tego co dziś było i o ile mogę bez konca chodzić w śnieżne kotły czy do Chatki Gorzystów, to szlak na Fisterre przypomina drogę nad Morskie Oko. Raz w życiu wystarczy. Generalnie o 15 lądujemy w fajnym albergue, 50 m w przeciwną stronę niż Camino. Łącznie z nami jest 7 osob. Kameralnie ale….
To już zupełnie inna historia.

O Nas

Dzień dobry bardzo. Ja to Paweł, a ona to Iza. Witamy Cię na naszej stronie. Jesteśmy w miarę normalną parą, poza tym że nie zgadzamy się z przyjętą przez większość definicją normalności, a wręcz się przeciwko niej buntujemy. Wierzymy w to, że życie nie sprowadza się jedynie do bezsensownej konsumpcji, a do szczęścia nie jest nam potrzebny nowy ajffon. Wierzymy w życie z pasją, pełne aktywności, pokonywanie własnych słabości, a przede wszystkim wierzymy w Boga. Dzięki jego opiece i ciężkiej pracy conajmniej raz w roku możemy się wyrwać z pułapki normalności. Na tydzień, miesiąc, czy dwa. Stopem, rowerem, pieszo albo samochodem. Nie musi to być wcale daleko. Życie ma smak i zapiera dech w piersiach nawet w „naszych” Karkonoszach. Wystarczy wziąć plecak, zmienić tryb na offline, wyciszyć telefon i wyjść z domu. Przed nami miesiąc w Albanii. Rodzina i przyjaciele przyzwyczaili się już, że będąc gdzieś dalej piszemy dla nich jakąś krótką relację. Tak będzie i tym razem. Zapraszamy do wspólnej podróży.